wtorek, 10 października 2017

Życie wisi na włosku #1

Popołudniowe słońce przyjemnie ogrzewało białe futro ciężarnej lwicy, wylegującej się na szarym, płaskim głazie.  Lwica co chwila spoglądała na swój wielki, a wręcz ogromny brzuch. 
-O czym myślisz?- zapytał Haren pojawiając się nagle co poskutkowało prawie zsunięciem się lwicy z głazu.
-Haren! Ile razy mam ci powtarzać abyś tak nie robił, nie jesteś dzieckiem- warkneła lwica i ciężko wstała z kamienia. Lew uśmiechną się szeroko.
-Jak ja lubie patrzeć jak ty się złościsz, jednak w takim stanie zabraniam ci się złościć
Lwica uniosła oczy ku niebu z poirytowaniem.
-No nie złość się skarbie

" Ciekawe jak mam tego unikać" pomyślała warcząc w duszy.
-Byłaś u Nimfy?- brązowy przerwał kilku minutową cisze.
-Czasem się zastanawiam jak mogłam za ciebie wyjść- zaśmiała się- Nie byłam
-To dzisiaj masz iść zrozumiano?!
-Od kiedy mi rozkazujesz ?- parskneła lwica.
-Od nigdy - rzekł Haren i polizał żonę w policzek.
Dwa lwy ruszyły na przechadzkę. Słońce powoli chowało się za horyzontem, przywiał lekki wiatr, który czochrał grzywe fioletowookiego. Para gawędziła sobie w najlepsze gdy nagle lwica poczóła ból w brzuchu.
-Ała!- pisneła i gwałtownie usiadła z bólu.
-Zaczeło się!?- krzykną podekscytowany i lekko zdenerwowany lew. 
-Nie to tylko kopnięcie-oznajmiła spokojnie lwica podnosząc się z ziemi i nabierając powietrza.
-Ale napewno?
-Tak spokojnie-zapewniła biała uspakajając męża. Lwy ruszyły spokojnym krokiem w strone babobabu bez słowa.
-Evia, czy ja moge...?
-Haren- lwica wzieła głęboki oddech- Wiesz że to dla mnie drażniący temat- w oczach lwicy pojawiły się łzy.
-Evia, kochamy go. Ja wierze że on żyje i ma nową rodzine- wydusił samiec.
-Brakuje mi go- szepneła królowa powstrzymując łzy.
-Mi też, nic nie poradzimy- westchną lew i szybko zmienił temat, nie chciał widzieć smutnej żony- Chodź sprawdzimy czy Nimfa urzęduje.


Stara małpa malowała na jednej ze ścian drzewa, drzewo genaloogiczne królów.
-Jak dobrze, że mamy nowych władców- powiedziała zadowolona kończąc rysunek aryksięcia.
Nimfa odłożyła barwnik i umyła palce w misce z wodą nucąc sobie piosenke, której nauczyła ją babcia.

"Jak dobrze szamanem być 
I co dzień sobie śnić
Malować obrazy co dzień
I śpiewać jak rudy Rdzeń*"

Szamanka spojżała na arcydzieło.
-No pięknie, pięknie- pochwaliła siebie samą i podeszła do otworu drzewa.
-Wiedziałam, że kiedyś przyjdziecie- uśmiechneła się szeroko, witając pare królewską. Oba lwy weszły do wnętrza baobabu.
-O nie lwom wstęp wzbroniony! Tylko lwice mogą- oświadczyła małpa.
Haren spojżał niepewnie na białą.
-Poczekaj na zewnątrz, wszystko ci opowiem-uśmiechneła się lwica i pożegnała poddenerwowanego partnera.

-Prosze położu się tu na tej wysepce- pokazała małpa i wygrzebała ze sterty proszków, mazi i barwników suszone liście drzewa, którego Evia nie znała, przezroczystą maź i szkarłatny proszek. Szamanka pomachała laską nad brzuchem królowej i szepneła coś pod nosem. Następnie posypała brzuch proszkiem i rozmasowało go, po czym nałożyła na to przezroczystą maź i skruszyła liście. Królowa leżała spokojnie czekając na cenne informacje. Szamanka szeptała niezrozumiałe słowa dla królowej. Wreszcie obmyła brzuch i usiadła w zadumie. 
-Coś nie tak?- zapytała biała podnosząc się.
Odpowiedź została udzielona dopiero po kilku minutach milczenia.
-Twój poród nie będzie taki sam jak wcześniej...
Na słowo "wcześniej" łzy staneły w oczach królowej.
-Pierwszy zniosłaś dobrze ten może być bardziej uciążliwy- ciagneła dalej.
-To znaczy że...- Evia przełkneła ślinę czekając na najgorsze.
-Twój brzuch jest sporo, ponieważ nosisz w nim aż trzy maluchy
Królowa wytrzeszczyła oczy
-Trzy...- zadygotała.
-Tak i obawiam się że, któroś z was może nie przeżyć- rzekła ostrożnie Nimfa.
-Nie przeżyć?-powtórzyła królowa zalewając się łzami.
-Tak ale to nie jest pewne, jednak trzeba przygotować się na najgorsze. A odnośnie płci będą to dwie dziewczynki i chłopiec-Nimfa wytarła ręce i uważnie przyjżała się królowej- Poród za pare dni
-Dziękuje za wszystko- Evia wyszła niepewnym krokiem z baobabu i wybuchła płaczem. 
-Evia, kochana co się stało?-zapytał zaskoczony Haren- Ta małpa wspomniała o...
-Haren. Jest szansa że ja albo oni...- lwica wtuliła się w grzywe lwa i płakała- Nie martwie się o siebie tylko o nie
-Będzie ich dwóch?
-Trójka. Dwie dziewczynki i chłopiec- wydusiała biała.
-Już spokojnie wszystko będzie dobrze
-Dobrze? W takiej sytuacji nie może być dobrze!- lwica wybuchała coraz gorszym płaczem.
-:-
Brązowa lwica upadła cała mokra i zdyszana na ziemie. Oddychała ciężko. Jej czekoladowe futro zlepione było od błota, kurzu i ziemi. Lwica wytarła pot z czoła, brudną łapą.
-No coraz lepiej-pochwalił czarny lew siedząc przed leżącą lwicą.
-Nie masz litości potworze- wydusiała Asanta i wyrwała kolec wbity w ogon.
-Jak masz być przywódcą Lwiej Straży to musisz się starać- oznajmił Erno.
-A się nie staram?!-sykneła lwica otrzepując futro.
-Doskonałości nie osiagniesz bez ciągłego ćwiczenia-wyrecytował lew i wyszczerzył zęby.

-Wymiotuje już tym cytatem-burknęł filetowooka-Ciebie też tak torturowali?
-Tak, nie ma litości- zaśmiał się czarny- Radze ci, idź się umyj
-Słuszna uwaga- warknęła lwica i nierównym krokiem doszła do małego jeziorka. 
-Wyszoruj się pożądnie księżniczko- dodał sarkastycznie lew.
-Tak jest Arcyksiąże
Asanta pożądnie wypłukała się z brudu, po czym naostrzyła pazury i udała się za przywódcą.
-Jesetem głodny-jękną lew i usiadł wygodnie na kamieniu.
-To idź i sobie upoluj- zaproponowała lwica wylizując łapy.
-Lwice są od polowania- przypomiał zielonooki.
-Hej!To że mnie przygotowujesz do bycia przywódcą nie znaczy że mam ci polować!
-Ach te nastolatki, takie wredne- westchną Erno i uśmiechną się głupio.
-Nastolatką to ja już nie jestem
-Nie? To może miłą starszą lwicą?- zaśmiał się lew. Brązowa z chytrą miną zrzuciła lwa z kamienia.
-Nie wiedziałem że miłe starsze lwice są aż takie niemiłe-Erno podniósł się z ziemi i pogonił za młodą.
Zabawa nie trwała długo. Lwy tarzały się po ziemi i obsypywały się nawzajem piachem. Gdy znalazły się blisko kąpieliska dla lwów Asanta silnym ciosem kopneła lwa w brzuch, który wpadł do wody.
-Zero litości jesteś bardzo podobna do...- mina Erna zmieniły się natychmiastowo gdy ujżał nadchodzącą zapłakaną Evie i poważnego Harena.
-Co się stało?- zapytała niepewnie Asanta pomagając lwu wyjść z wody.
-Evia i ja będzimy mieli trójke dzieci- powiedział szybko król.
-Wspaniale, ale widze że coś jeszcze macie nam do powiedzenia- przytakną brat królowej.
-Ja lub małe mogą nie przeżyć-wydukała Evia ocierając łzy.
Słowa królowej dotarły do mózgu Asanty jak z procy. Do oczu brązowej napłyneły łzy, czóła jak jej nogi drżały nie patrzyła na nikogo tylko na Evie. Asanta pędem pognała na Lwią Skałe. Wiatr smagał jej pysk, płakała w gardle miała wielką góle. 
Lwica weszła do pustej jaskini i położyła się w końcie. Płakała bardzo. Evia była jak jej druga matka. Moama- mama Asanty i Harena zgineła na wielkiej wojnie. Wtedy Asanta była jeszcze małym lwiątkiem. Gdy trójka władców zasiadła na tronie wychowywał ją jej brat i Evia. To Evia nauczyła ją polować, była przy niej w trudnych  chwilach, wspierał ją. Brązowa schowała głowe w łapy nie chciała z nikim rozmawiać.

Dzień później

Satyni słyneła na sawannie z pomocy, którą udzielała każdemu,nie tylko lwom ale i innym zwierzętom takim jak ptaki, słonie, hipopotamy. Była czymś w rodzaju szamana lub psychologa. Wysłuchiwała skargi i zażalenia, była wsparciem duchowym dla zwierząt. Jako arcyksiężna miała prawo modyfikować niektóre zasady i przepisy tak aby wszystkim było lepiej.
-Storm wypluj go!- wrzasneła Satyni tracąc cierpilwość.
Lew pokręcił głową, przecząc.
-Wypluwaj raz dwa!-lwica nie dawała za wygraną, jednak lew nie miał ochoty zwracać zdobyczy. Nagle Satyni do głowy wpadł pewien pomysł-To nasz nowy majordomus
Lew natychmiastowo wypluł zielonego tukana, który pokryty był śliną.
-Dziękuje. Naprawde dziękuję. Ta potwór chciał mnie zjeść- powiedział szybko ptak zdejmując śline ze skrzydeł. 
-Nie ma sprawy-mrukneła Satyni i spojżała lodowato na Storma.
-No co sam się pchał- wzruszył ramionami lew.
-No oczywiście!- rzekła sarkastycznie Satyni po czym skierowała się do ptaka-Jak cię zwą?
-Zinzu-przedstawił się tukan-Jak mogę się odwdzięczyć?
-E tam nic takiego- uśmiechneła się lwica.
-Uratowałaś moje życie musze spłacić dług
-W sumie mógłbyś zostać Majordomusem-przytakneła samica.
-Ja? Och to wielki zaszczyt wasza arcywysokość-Zinzu ukłonił się dumnie- A takich jak ten... Sam nie wiem kto trzeba zamknąć!-ptak pokazał na wcale nie przejętego Storma. 
-Przykro mi. Jest on bratem, matki króla-westchneła Satyni.
-Matki,król...Jak?
-Jestem wójem króla Harena-oświadczył dumnie Storm.
-No tak w rodzinie zawsze trafia się jakiś wytrzepaniec- prychną ptak i usiadł na ramienu Satyni-Do usług,o pani
-:-
Asanta wstała o koło godziny obiadowej. Jej pysk był cały mokry, oczy miała czerwone od płaczu. Wyszła z jaskini udając się do miejsca gdzie odpoczywały lwice.
-Jak samopoczucie?- zapytała księżniczka spoglądając smutnie na królową.
-Późno wstałaś- przyznała Evia.
-Żal mi ciebie i twoich małych,oby stał się cud-Asanta wysiliła się na drobny uśmiech.
-Tak cud- westchneła królowa-A jak tam treningi z Ernem?
-Czy to jest ważne?
Evia zamilkła. Asanta widząc że nie mają o czym rozmawiać udała się nad wodopój. Spotkała tam Satyni rozmawiającą z młodym ptaszorem.
-O Asanta! Myślałam, że jesteś na treningu. Właśnie rozmawiam z naszym nowym majordomusem, pare godzin temu uratowałam go z paszczy Storma- pysk Satyni promieniał radością, zdawało się że nie dowiedziała się o Evi.
-Niebyło cię wczoraj na Lwiej Ziemi?-zapytała obojętnie czekoladowa.
-Nie. Byłam na Rajskiej Ziemi-przyznała arcyksiężna-Widze że coś się stało
-Evia może lub jej dzieci. Oni mogą- samica zacinała się co słowo nie mogła wypowiedzieć całego zdania.
-Dochodzą pogłoski, że królowa może zginąć po porodzie-szepną do ucha Satyni ptak.
-O Mufaso!- przerażona lwica ruszyła ku Lwiej Skale.

-Evia. O co chodzi z tym porodem!?- Satyni prawie wbiegła na królową, która ciężko szła do jaksini.
-Siostrzyczko- biała wzieła głęboki oddech
-Już się domyślam. To straszne! Musi stać się cud!Gdzie ten Haren on powinien przy tobie być, a nie zabawiać się z Ernem
-Coś masz do mnie?-zapytał poważnie król wyjawiając się z cienia.
-O Haren. Nie nic do ciebie nie mam...
-Satyni zostaw nas samych

Noc. Ciemna noc pokryła Lwią Ziemię. Księżyc schował się za chmurami jak gdyby przestraszył się tego co działo się w Lwiej Jaskini.
Dało się słychać potężne sapanie i jęki. Wszystkie lwice oprócz Asanty i Satyni stały przed grotą w chwili napięciu. Królowa rodziła to było pewne, lecz czy przeżyje? Czy jej potomstwo przeżyje. 
Lwica leżała i starała się głęboko oddychać. Miała skurcze zaczynało się. Asanta trzymała białą za łape.
-Kiedy przyjdzie Nimfa?- zapytała zdenerwowana Satyni.
-Zaraz przyjdzie-zapewniała Asanta ocierając pot z czoła królowej.
-Gdzie Haren?-wysapała Evia.
-Poszedł po Nimfę. Dasz rade jesteśmy z tobą.
Evia sapała ciężko, nabierała powietrza. Czóła jak małe wychodziło powoli na świat. 
-Satyni ty byłaś przy porodach innyh lwic-przypomniała Asanta.

-Haren szybko- poleciła Gaja, gdy tylko ujżała króla z szamanką. Kiedy Nimfa weszła do jaksini ujżała brązowe lwiątko trzymane przez Asante.
-Haren, to dziewczynka-oznajmiła lwica. Król uśmiechną się szeroko. Jednak nie mógł teraz patrzeć na dziecko zostały jeszcze dwa. Nimfa pomogła Evi. I tak chwilę pózniej na świat przyszło drugie lwiątko. Też brązowe. 
-To chłopczyk- rzekła Asanta zajmując się dwoma pierwszymi.
Na trzecie lwiątko trzeba było czekać. To właśnie teraz Evie bolało najbardziej. W końcu na świat przyszło trzecie jasnopomarańczowe lwiątko. Evia odetchneła z ulgą.
-Ono się nie rusza!-Satyni wydobyła zduszony okrzyk. 
-Simbo-szepneła Evia zalewając się łzami. Król popatrzył na Nimfę i pochylił głowę na znak żałoby. Szamanka jednak nie dawała za wygraną. Położyła delikatnie lwiątko na ziemi i obsypała je specjalnym zielonym proszkiem.
-Satyni- zawołała w nieziemskim skupieniu Nimfa. Gdy lwica podeszła do szamanki, małpa wyrwała jednego włosa z łapy Satyni, po czym włożyła go do pyszczka malca.
-Co ty zrobiłaś?
Rozbłysło światło. Z serca maluszka wydobyły się delikatne śpiewy, które pieły się do góry. Cała Lwia Skała promieniała jasnym światłem.
Widok ten był nieziemski,piękny oznaczał cud. 
Matka trzech lwiątek wstała i krzykneła
-Nimfo! Sprawiłaś cud!




A teraz sobie to włączcie po cichu i czytajcie dalej.
(To efekty)

Wschód słonca oznaczał tego dnia coś dobrego coś radosnego. Żołte słońce na tle czerwonego nieba wzbijało się do góry aby zacząć nowy rozdział w życiu mieszkańców Lwiej Skały. Wszytskie zwierzęta wiedziały co się stało ubiegłej nocy. Całe stado słoni, które mieszkało w pobliżu Ziemi Wyrzutków specjalnie na to wydarzenie przeszło niemała drogę aby dojść do Lwiej Skały. Tabuny zeber, okapi i żyraw z podekscytowaniem wyruszyło na niewielką wyprawe. Poranny witr obudził śpiące wielookolorowe ptaki obwiastując im wspaniałą nowinę.  Ptaki zaś przekazały to przywódcy nosorożców i bawołów,którzy podprowadzili swoje stado do serca Lwiej Ziemi. Nawet gepardy, które były w konflikcie z lwami nie odrzuciły zaproszenia. Na Lwią Ziemię udali się także królowie z Cudownej Ziemi, Doliny zza gór i Rajskiej Ziemi. 
Lwia Skała od dawna nie lśniała tak pięknie. Rozbudzone słońce oświetliło ją przyjaźnie. Na czubku Lwiej Skały stała Nimfa podbierająca się swoją laską. Patrzyła dumnie jak zwierzęta z różnych stron Afryki zbierają się pod Lwią Skałe. Całe stada zwierząt różnych gatunków stały oczekując na przyszłych władców.
Królowa Evia leżała w jaskini trzymając w łapach trzy małe kulki i oczekując na wielkie wydarzenie. 

Po dłuższej chwili do królowej i obok stojącego króla podeszła Nimfa z wymalowanym uśmiechem na twarzy. Trzy maluchy obudziły się gdy tylko usłyszały grzechot laski staruszki. Małpa obsypała maluchy prochem po czym biorąc jasnobrązowe lwiątko staneła na czubku skały, a za nią monarchia trzymająca w pyskach dwa pozostałe noworodki.
Szamanka uniosła maleństwo ku górze szepcząc pod nosem nową formułe prezentacji:
"O Gizo, o Sukari, o Wingu, przyszliście na świat jako niewinne stworzenia. Jesteście tu po to aby polepszać świat jak to robią wasi rodzice. Wasze korzenia wrosną w Lwią Ziemię,abyście mogli sami zasiąśc na tronie i wydać na świat potomstwo w imię szamanów, w imię lwów w imię władców zostajecie prawowitymi następcami tronu na Lwiej Ziemi"
Zwierzyna oddała pokłon trójce następcom. Lwia Ziemia zyskała nowych władców.

............................................
Rdzeń*-Jedna z największych i najwybitniejszych szamanów Lwiej Ziemi.

Witajcie! Przychodze do was z nowym rozdziałem. Jak wam się podoba? Mam nadzieję że jest długi i wyszedł spoko. Oczywiście zaczełam ostrą wymianą zdań między naszą parką;)
Jeśli czegoś nie rozumiecie to piszcie śmiało. 
Ps. Jak wyszedł efekt z piosenką? Mam robić tak częściej?
                 

niedziela, 8 października 2017

Prolog

Wojna się skończyła, nadeszły lepsze czasy.  Zarys, okropny władca Ziemi Śmierci wyjawił prawde i zginą z godnością. Czarny Legion rozpadł się na dobre. Część lwów została i zmieniła swoje postępowanie zaś druga część opuściła stado i udało się w głąb wspaniałej Afryki. Przepowiednia została spełniona. Trzy lwy zasiadły na tronie i przywołały spokój, miłość i dobro. Dawna, sucha ziemia porosła zieloną soczystą trawą, a drzewa wydały plony. Słońce wreszcie wyszło zza chmur i przyjemnie grzało futra mieszkańców Lwiej Ziemi. Z upadłej Ziemi Śmierci trójka władców przywróciła Lwią Ziemię i Rajską Ziemię. Powstała także Ziemia Wyrzutków dawnej zwana Złą Ziemią. Jednak owa Ziemia Wyrzutków została stworzona przez zazdrosnego lwa Chake, który nie dawał znaków życia. 

Zza gór wróciła zwierzyna. Po paru latach cała Afrykańska Lwia Ziemia zajęta była przez zwierzyne i dobre lwy. Stara szamanka założyła dawną Lwią Straż i uczyniła jednego z władców jego przywódcą. Lwia Ziemia mogła znowu żyć radosnym i spokojnym życiem. Szybko potem dwójka władców wzieła ślub, a na świat przyszedł następca tronu. 

Nieszczęście zakłuciło spokój na sawannie. Pewnej gwiezdzistej nocy małe lwiątko wyszło z jaskini i zostało porwanne. Rozpacz trwała tygodnie i miesiące. Król i królowa wraz ze strażą szukali potomka przez długi okres czasu. Niestety nie udało się. Nadzieja przygasła, nastąpiła żałoba i smutek. Mineło pare lat, a para królewska nie zapomniała o małym lwiątku, kochali go dalej nawet jeśli nie żył. I tak po sporym czasie na Lwiej Ziemi zagościła radość i spokój. Królowa urodziła trzy lwiątka, które od tej pory pilnowała i strzegła przed złem. Wszystkim wydawało się że spokój będzie trwał wiecznie, do czasu.....
-----------------------------

Wstęp

Witam wszystkich na nowo otwartym blogu! Jest to kontynuacja bloga: Sto lat pózniej.
Jeśli nie czytaliście wcześniejszych przygód trójki bohaterów, nic nie szkodzi wszystko będzie tu wytłumaczone.


Zachęcam do czytania!