środa, 22 listopada 2017

#3 Następca tronu czyli nowe kłopoty

~Ten post dedykuje Emilce Uru~

Białe lwiątko leżało bezwładnie na ziemi. Z jego łapy sączyła się metaliczna czerwona krew. W oddali siedział dobrze zbudowany, waniliowy lew. Mine miał surową, a pysk zakrwawiony. Dziecko płakało. Miało zwichniętą łapke. Był to najsilniejszy cioś jaki otrzymał w swoim życiu. Dlaczego taki los go spotkał nie wie nikt.
-Chaka!-rykneła nastolatka. Była to szara lwica. Na jej czoło opadała bujna grzywka.
-Kiwa! Nie jesteś na polowaniach?- warkną przywódca.
Szara zignorowała go i  podeszła do malucha.
-Jioni twoja łapa...
-Boli bardzo- szepną malec połykając łzy.
-Potwór!-wrzasneła Kiwa wynosząc z jaskini przyrodniego brata.

-:-
Zbliżał się powili wieczór. Czyli koniec dnia i warta Asanty. Brązowa siedziała bacznie obserwując granice. Ani jeden lew czy hiena nie mógł przedostać się na Lwią Ziemię. Mineło pare godzin, a nic ciekawego się nie wydarzyło. Lwica prawie że zasypiała. Miała ochote położyć się wygodnie w koncie jaskini i ponieść się w dłuuuugi sen.
-Pomóż
Asanat zastrzygła uszami rozjeżała się uważnie dookoła siebie.
-Mój brat- szara lwica upadła na ziemie a z jej grzbietu zsunął się maluch.
Asanat zaaragowała błyskawicznie. Jako maluch pomagała Nimfie w leczeniu zwierząt więc znała się troche na tych rzeczach.
-Gotowe- powiedziała gdy skończyła robić opatrunek i dając dwum wygnańcom wody i jeść.
-Jesteś inna niż wszyscy lwioziemcy-powiedziała szara połykając trzeci kawałek mięsa.
-Co to znaczy INNA?
Szara wypluła chrząstke- Lwioziemcy nas nie tolerują uważają nas za śmieci.
-Nie tolerują? Śmieci?- powtórzyła Asanta-Każdy lwioziemiec jest taki jak ja
-Nie wierze. Przez całe życie wpajali mi że... Kim jesteś?
-Jestem Asanta. Lwia Straż do usług. Moim zdaniem jest pilnowanie Lwiej Ziemi przed...
-Przed nami- westchneła Kiwa.
-Przykro mi ale Chaka jest dla nas zagrożeniem- Asanta posmutniała- Wiem że to nielegalne ale szkoda mi was. Jesteście jeszcze dziećmi, a was tak traktują. Umiesz polować?
-Tak-przyznała szara.
Asanta pomyślała chwile- Tak to jest nielegalne.
-Kiwa nie może polować?- zdziwił się Jioni.
-Nie, nie.Moja idea jest nielegalna... A ty kogoś mi przypominasz- brązowa uważnie przyjżała się malcowi.
-Kogo?
-Wyglądasz jak miniaturka... Nie coś mi się przewidziało-machneła strażniczka-Niestety nie moge wam zaufać to znaczy tobie moge... Jak się nazywasz?
-Jioni
-Kiwa przykro mi ale nie wiem jakie macie zamiary. Nie jesteś jeszcze pełnoletnia ale widze że odpowiedzialna iii... Lepiej wynoście się już
Szara smutno kiwneła głową i zabrała ze sobą Jioniego.
-:-
-Sukari, Wingu- Haren popatrzył na żone.
-No dobrze. Moim zdaniem to na tronie zasiądzie Sukari- powiedziała drżąco królowa.
-A co z Wingu?
-Bycie królową jest okropne- westchneła Evia- A ty byś kogo posadził na tronie?
-Sam nie wiem

Para królewska wyszła z jaskini.
-Sukari, Wingu, Giza!- zawołała królowa.
-Już wiemy kto zostanie zastępcą- wydusił z trudem Haren.
-A kto?!- Wingu usiadł aż z podniecenia.
-Gizo-zaczeła Evia. Na twarzy malucha wystąpił rumieniec.
-Wujek Erno i Asanta opowiadali mi że bardzo interesujesz się Lwią Straża. Więc kiedy osiągniesz odpowiedni wiek wstąpisz do niej.
-Naprawde?- mała wytrzeszczyła oczy-Huuurraaa!!!
Para królweska uśmiechneła się lekko.
-Wingu i Sukari- "wyczytał" Haren- Była to dla nas bardzo trudna decyzja. Tuż po waszych narodzinach zastanawialiśmy się kto zostanie następcą tronu. Ale woleliśmy poznać wasze charaktery i to co jest waszą mocną stroną. Wingu jesteś bardzo odważnym, inteligentnym, sprytnym lwem. Sukari ty jesteś ambitną, spokojną lwicą. W obu was widzimy z mamą  potencjał. Każde z was ma swoje zalety jak i wady. Jeśli wybierzemy jedno to drugie jest jego następcą w razie braku potomka. Jeśli wybierzemy jedno a ona nie będzie chciało być królem odda swoje następstwo drugiemu. A więc nie przedłużając następcą tronu zostaje Wingu.

Chłopiec uśmiechną się szeroko. Zaś reakcja Sukari była wprost przeciwna. Mała zalała się łzami i podeszła do matki.
-Mamusiu dlaczego?- samiczka wtuliła się w białą łape królowej. Na twarzy Evi pojawiły się łzy wzruszenia. Królowa pochyliła się nad Sukari i szepneła do ucha-Jesteś wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju
Mała uśmiechneła się lekko i schowała głowę w łapach matki,po czym podeszła do Wingiego-Gratuluje
-Dziękuje Sukari. Zawsze będę cię pytał o rade - chłopiec polizła siostre w policzek-Kocham cię siostrzyczko
Sukari otarła łzy- Mamo możemy pójść nad wodopuj?
-Tak ale tylko na pół godziny
Maluchy oddaliły się od rodziców.
-Nie znam słowa którym mógłbym opisać tą sytuacje- powiedział Haren.
-Sukari i Wingu dobrze się zachowali z godnością-przyznała Evia.
-Ciekawe kto ich wychował-król czekał na pochwałe ze strony żony.
-Zero skromność- zaśmiała się lwica- Jest mi teraz lżej na sercu
-Od jutra zaczynacie nauki
-Tak. Ale jeśli Sukari i Giza zechcą nam towarzyszyć to im pozwole
-Kocham cię-wyszeptał lew.
-O matko!-krzykneła biała.
-Co się stało?!-lew wysuną pazury odruchowo.
-Już dawno mi nie mówiłeś, że coś do mnie czujesz- lwica uśmiechneła się szyderczo.
-A żebyś wiedziała. Na każdy twój widok bije mi serce, a łapy się uginają- Haren pocałował żonę.
-Zmieniłeś się- przyznała Evia.
-Mam nadzieję, że na lepsze
-:-
Trójka rozkosznych maluchów w podskokach zbliżyła się do wodopoju. Tylko Sukari szła powoli i obojętnie.
-Ooojojojo- jękną złoty lew leżacy na skale- Widze że moja mała dziewczynka jest smutaśna
-Wujku odpuść- westchneła Sukari. Giza i Wingu wskoczyli do wody.
-Co cię gryzie kochanienka?
-Wujku idź podrywać ciocię Satyni!-warkneła Sukari i odwróciła się od Storma.
-Nie tym tonem gwiazdeczko-pogroził sztucznie Storm- A jeśli chodzi o ciocie Satyni to właśnie się jej ośw...
-Oświadczyłeś się Satyni!-krzyknęła Giza wyskakując z wody.
-No tak-przytakną Storm.
-A będziecie mieli dzieci?-Sukari nabrała dobrej energi.
-Ejeje, nie tak szybko- zastopował Storm.
-Wujku, a jak się robi dzieci?- zapytał cały mokry Wingu.
-No ten. Yyyy tego... jak by wam o Asanta!- krzykną Storm widząc w oddali Asante i nie zwracając uwagi na jej samopoczucie-Asanta Wingu ma do ciebie pytanie.
-Ale wujku Asanta jest dzieckiem skąd...
-Wingu, Wingu ja jestem dorosła-poprawiła Asanta.
-No to jak się robi dzieci?- powtórzył pytanie malec.
-Jak by tu... aaa. Dzieci się rodzą z miłości
-Ale mama i tata się nie kochają
-Jak to nie? Lwy się żenią bo się kochają
-Ale mama krzyczy cały czas na tate- wytłumaczyła Giza.
-Oj maluchy. Nawet nie wiecie jak wasz tata kocha naszą królową. Cały czas o niej gada, a jak nie ma jej dwie godziny to zaczyna lamentować
-To jak się lamentuje to rodzą się dzieci?-Wingu przybrał kwaśną minę.
-Nie. Jak dwa lwy się kochają do wtedy powstaje dziecko- Asanta wzieła głęboki wdech.
-A ty masz z kimś dziecko?-zapytała Sukari.
-Nie ja jestem jeszcze młoda-lwica uśmiechneła się lekko- O właśnie Storm gratuluje zaręczyn. Kiedy ślub?
Lew popatrzył przerażony na swoją część rodziny.
-Storm!-lwica pomachała łapą przed ślepami wuja.
-Jest już późno idźcie spać!- lew wyglądaĺ kiepsko.
-Wujku-jękneła trójka lwiątek.
-Wujek ma race. Za mną!- krzykneła wesoła Asanta, a za nią poszła trójka malców.
Wchodząc do jaskini usłyszeli mała sprzeczke.
-Nie będziesz mi mówić co mam robić!
-Jesteś jeszcze młoda i głupia...
-Od kiedy zasiadłam na tronie cały czas mnie pouczasz!!
-Jestem starsza i doświadczona!!
-Ale ja znam się na tym co robie i to moja decyzja! Wingu będzie następcą!
-Evia! Jak moje dziecko nie...
-Będziesz mi grozić?! To ja i Haren jesteśmy władcami nie ty!
-Nie rozumiesz! Ja jestem prawowitą władczynią! To ja jestem pierworodnym dzieckiem Zarysa i Eramy!
-I co z tego? Nie będziesz mi mówić co masm robić. Ciągle mnie strofujesz
-Do cholery Evia!
-Nie nawidze się Satyni! Nie wierze, że jesteś moją siostrą!
-To uwierz. A i ostrzegam moje dziecko i tak zasiądzie na tronie...
Lwica wzieła głęboki oddech.
-Nawet nie urodziłaś
-Zamknij się
Z jaskini wyszła brązowa lwica. Była wściekła.
-O Asanta. Długo tu tak stoisz?-na pysku Evi wymalował się drobny uśmiech.
-Eeee. No tak.
-Sukari mogłabyś ze mną pujść?- zaczeła Evia.
-Mamo my też chcemy-jękną Wingu.
-Ja musze porozmawiać z Sukari na osobności
Dwa lwiątka pokiwały głowami i weszły razem z Asantą do jaskini.

-Mamo gdzie idzemy?- zapytała mała w połowie drogi. Było już ciemno i cicho. Całe niebo pokryte było gwiazdami.
-Musze z tobą porozmawiać. Widzisz te gwiazdy
-Tak
-To z nich patrzą na nas dawni władcy i nasza rodzina. Nie ważne czy zostaniesz królową, czy zwykłą królową. Ważne co masz w sercu i duszy.
-Ale bycie królową jest fajne.
-Nie zawsze- matka nabrała powietrza-Musisz decydować o trudnych sprawach, musisz walczyć w imie swojego narodu, musisz dbać o naród.
-Straszne- westchneła Sukari.

-:-
Odrazu przejde do pytań :)
1.Co sądzicie o kłótni Evi i Satyni?
2.Co myślicie o wyborze następcy?
3. Co będzie w następnym rozdziale?
4.Kim jest Kiwa?
Pozdrawiam


czwartek, 16 listopada 2017

Urodzeni aby zginąć #1

Północny wiatr zwiastował kolejną krwawą wojnę o wolność na Cudownej Ziemi. Od poprzedniej wojny mineło już pare niespokojnych lat. Lwy umierały i rodziły się. Na tronie zasiadały to coraz nowsze władze. Nie panował głód ani bieda. Owszem przez trzy wojny Cudowna Ziemia straciła na bogactwie ale była ona tak wielka i potężna że dało się żyć lecz niespokojnie.

Beżowa lwica sapała ciężko. Trzymała w łapach nowo narodzone lwiątko. Było ona małe i bezbronne. Pare minut temu narodziło się lwiątko. Nowa matka czekała na powrót męża. Była zdenerwowana. Od razu wiedziała, że nie pokocha malucha. Była zbyt surowa i oschła aby obdażać kogoś miłością.
Nie czekała zbyt długo. Brązowy lew podszedł do niej pewnym krokiem.
-Urodziłaś już?
-Jak widać- rzuciła niedbale. Zmyła ostatnią resztke brudu z malca.
-Urodzony aby zabijać- powiedział ostro lew.
-Tak- szepneła- Weź go i zrób coś z nim
Brązowy złapał lwiątko za kark i wyszedł z małej jaskini.
Nadchodziły czasy okropne. Od malucha szkolono lwy na morderców. Taki los miał czekać małego Jicho. Był on popielatym lwiątkiem. Synem dwójki zwykłych lwów, którzy go oddtrącili.
Ojciec noworodka przeszedł jeszcze kawałek przez mały step. Po czym położył malucha pod drzewem. Jicho zaczął płakać. To co że nic nie rozumiał. Chciał do matki. Brązowy lew odszedł i zostawił go na zawsze, na pastwe losu.
Słońce powoli już zachodziło. Brązowy lew usiadł na ogromnej skale wpatrując się w pustą przestrzeń.
-Zakało- wydyszał czarny lew padając przed głzazem.
-Czego chcesz?- sykną Zakała.
-Ziemia Śmierci ma nową królową i potomka
-A kogo?-zapytał dalej ostrym tonem.
-Moama zasiadła na tronie. Wczoraj urodziła...
Lew upadł bezwładnie i zamkną oczy. Skonał.
Zakała popatrzył bez uczucia na martwego przybysza.
-Zaczyna się- wyszeptał.
Brązowy udał się do jaskini żony.
-Zbieraj się
-Po co?-lwica nie kryła zdziwienia.
-Niedługo zacznie się wojna
-Wojna?
-Musimy uciekać!- krzykną lew.

-:-
Hej. To taki krótki rozdzialik. Jest on wstępem do kolejnej części. W tym tygodniu pojawi się już normalny rozdział.
Ps. Jest to opis życia lwów z Cudownej Ziemi za czasów panowania Zarysa.

środa, 8 listopada 2017

#2 Nowe przyjaźnie i decyzja

Dobro, miłość i radość
Wydawało by się, że zagości na zawsze na Lwiej Ziemi po narodzinach trójki następców. Wszystko teraz będzie działo się dobrze- mówiły lwy. Ale czy jednka? Nikt nie wiedział o zemście przygotowanej przez Chake.

Mineło sporo czasu od wielkiego narodzenia trójki lwiątek, Wingiego, Sukari i Gizy.


                           
Giza-na górze Sukari i Wingu na dole


Maluchy podrosły. Umiały już mówić i chodzić. Przed parą królewską staneła trudna decyzja. Wybór następcy tronu. Oczywiście według dawnego prawa na tronie zasiadał samiec lub najstarysz z dzieci. Jednak teraz nastąpił nowy czas życia, i wszelkie dawne prawa niekorzystne zostały zniesione. Królowa uczyła Trio razem aż do momentu, w którym Nimfa przypomniała o wyborze następcy.
-Nie chce!- krzykneła biała rzucając z hałasem w kont jaskini kość.
-Nie zachowuj się jak dziecko-uspokajał Haren, próbując nie stracić cierpliwości.
-Jak dziecko? Nie oszukujmy się to ja zajumje się tronem i to ja...
-Ja też jestem królem i mam prawo do wyboru-przypomniał lew.
-Wybierając jedno skrzywdze dwa pozostałe-lwica upadła na ziemie z bezradnością.
-Skowronku, musisz się wyciszyć-Haren pogładził głowe żony.
-Nie nazywaj mnie tak-warkneła.
-Jako władcy musimy wybrać to jedno
-Prawowitym następcą jest...
-Ale on nie żyje- przerwał fioletowooki.
Królowa popatrzyła surowo na męża
- Musze się przewietrzyć
Lwica wyszła z jaskini zostawiając Harena samego.
-Wingu, Sukari, Giza, Wingu, Sukari, Giza- powtarzał w kułko król- Któro z nich?-warkną i kopną kolejną kość. Nie mineło dziesięć minut, a Haren także wyszedł z groty. Nastąpiła pora deszczowa.
-Znowu pada-westchną i udał się do nowej jaskini dla lwic.
Jaskinia była ogromna. Znajdowała się w tylnej części Lwiej Skały.
-Czy jest tu może Evia?- król niepewnie wszedł do nowo otkrytego miejsca.
-Poszła na polowanie- otparła Satyni bawiąc się z małą Sukari.
-Na polowanie!- wrzasną król. Lwice podskoczyły.
Zanosiło się na ogromną burze. Z północy nawiewało wietrzysko nie widzane od paru set lat.
-Evia!- krzyczał król przechodząc przez sawanne, gdzie wiał wiatr i lał deszcz.
Po chwili zobaczył stojącą w oddali białą sylwetke lwicy.
-Evia!-krzykną ponownie lew i ruszył w jej kierunku.
Lwica stała jak sparaliżowana. Patrzyła w pustą przestrzeń.
-Evi, chodź będzie burza
Lwica stała dalej. Haren dostrzegł w jej oczach łzy. Nie to nie był deszcz to były łzy!
-Evia, co się...
-Widziałam go-szepneła po chwili ciszy.
-Evia, to przez ten deszcz, chodź-lew pociągną za sobą żonę. Reszte drogi przeniusł ją na plecach gdyż w połowie trasy straciła przytomność.

Na środku jaskini leżała królowa do okoła niej stały lwice. Szeptały.
-Haren, co jej się stało?- do jaskini wszedł Erno wróciwszy z zebrania Lwiej Straży.
Evia zaniosła się kaszlem i podniosła głowe- Widziałam go- po czym udała się w głęboki sen.

Królowa obudziła się z wielkim bólem głowy.Na zewnątrz już nie padało, a jaskinia była pusta tylko w koncie leżał Haren czekając aż ukachana się wybudzi.
-Strasznie boli mnie głowa- poskarżyła się.
-Poboli i przestanie-zapewnił z uśmiechem lew- Straciłaś przytomność po czym się obudziłaś i znowu zasnełaś
- Śniło mi się jak do mnie biegł i krzyczał "Mamusiu". Nagle jakaś siła go zabrała i rozpłyną się w powietrzu. Tęsknie z nim- szepneła.
-On jest tutaj-brązowy wskazał na serce.
-Tak-lwica uśmiechneła się lekko.

-:-
Mała jasnobrązowa lwica o bladoniebieskich oczach leżała spokojnie na dość dużym głazie. Z tego miejsca mogła obserwować sawanne. Czóła się jak przyszła królwa, która bacznie pilnowała porządku.
-Co robisz?-spytała nagle Giza wracając z wodopoju.
-Pilnuje Lwiej Ziemi- oświadczyło dumnie lwiątko.
-Ty?
-Tak, a co? Mamy równe szanse do zdobycia tronu- przypomniała brązowa.
-Pilnowaniem Lwiej Ziemi zajmuje się Lwia Straż. I jak ja dorosne to będe do niej należeć-mała usiadła pewnie i wyprostowała grzbiet.
-Nie chcesz być królową?-zdziwiła się Sukari.
-Królową? Nie. To jest praca dla kogoś kto ma to we krwi...
-Ale ty masz niebieską krew-przyłączył się Wingu przynosząc w pyszczku mysz.
-Upolowałeś? Sam?-Giza podeszła do brata obwąchując zdobycz.
-Sam, samiuteńki- pochwalił się.
-Załatwione. Ja będe królową, Wingu zajme się polowaniem, a ty Giza przywódcą Lwiej Straży
-Ej ja też chce być królem-wtrącił malec.
-Byłam pierwsza- Sukari wystawiła język.
-Nie bo ja!-krzykną chłopiec.
-Mi pasuje posada przywódcy Lwiej Straży- zgodziła się Giza.
-Giza kto się pierwszy urodził?-spytał Wingu.
-Ja byłam ostatnia. Ale z wami to ja nie wiem. A teraz pójde jeśli mi pozwolicie- Giza oddaliła się od rodzeństwa.
-Zachowuje się jak jakaś dama. Założe się że nie złpaiesz tego białego motylka- mina Wingiego przybrała szyderczą minę.
-Złapie!-Sukari ze skoczyła z głazu i pobiegła za motylem. Była tak skupiona na motylku że zapomniała o zakazie przekraczania granicy.
-Ziemia Wyrzutków- szepneła.
-Ziemi Odmieńców- poprawił ją jakiś głos dobiegający zza kolczastych krzaków.
-Kiimmm jesssteś?-zadrżała mała.
-A ty niby to kto?-zza krzaków wyłonił się biały lewek z brązową grzywką. Był niewiele starszy od Sukari.
-Jestem Sukari- odpowiedziała pewniej na widok lwiątka-Księżniczka Lwiej Ziemi.
-A ja Jioni- przedstawił się.

-Zaprowadzisz mnie do Chaki?-zapytała niepwenie Sukari.
-Po co mam to robić? Mój...
-Chaka jest twoim tatą?-przerwała lwica.
-Przybranym-dodał z naciskiem-Masz przyjaciół?
-Tylko dwójke rodzeństwa. Zostaniemy przyjaciółmi?
-Tak-biały uśmiechną się szeroko-Już cie lubie.
Maluchy rozpoczeły zabawe na granicy. Bawiły się w berka, chowanego ganiały za owadami.
-Późno. Chaka będzie zły-posmutniał Jioni.
-To może jutro się spotkamy?-zaproponowała mała wpatrując się w niebieskie oczy nowego kolegi.
-Tak. Pa Sukari
Lwiątka rozbiegły się w dwie różne strony Afryki.

-Sukari gdzie byłaś tyle?- zaptał król po powrocie córki.
-Ja ganiałam za motylem i...
-Przegrałaś zakład-zaśmiał się zwycięsko Wingu.
-Głupek- mrukneła pod nosem mała.
-Następnym razem mów gdzie idziesz dobrze?-Haren przytulił córke a ona odwzajemniła się tym samym-Nie widzieliście może Satyni?
-Ja widziałam- odezwała się Giza malując coś na piasku.
-A gdzie była?
-Była na spacerze z wujkiem- oświadczyła Giza wskakując na głowe Wingiego.
-Przestaań- mrukną przeciągle malec spychając siostre i zaczą ją szarpać z ogon.
-Oj dzieci- westchną Haren.
-Gdzie twój humor braciszku?- odezwał się Erno leżący na drzewie.
-Wujek!- krzykneły na raz dzieci.
-Wujku, wujku...
-Tak Wingu-czarny zeskoczył z drzewa.
-A czy jak jesz mięso nosorożca to później masz sraczke?- na te słowa Haren parskną śmiechem.
-Mama!- krzykneła Giza i rzuciła się w objęcia królowej.
-Jak polowania?-zapytał Erno.
-Jest ok. Haren moge na momęt- król podążył za żoną.
Zapadła grobowa cisza. Dwa lwy patrzyły na siebie. Wiedzieli jaki temat mają poruszyć.
-Giza, Skuri czy Wingu-zaczął Haren.
-Erno i Asanta mówli, że Giza zafascynowana jest Lwią Strażą-rzekła Evia.
-Sukari, Wingu- Haren popatrzył na żone.
-No dobrze. Moim zdaniem to na tronie zasiądzie...

-:-
Witam! Dawno mnie i rozdziału nie było. Ale to wina braku czasu i szkoły.
Rozdział krótki ale dobrze( moim zdaniem) napisany.
1.Któro z lwiątek wam przypadło do gustu?
2.Kto będzie następcą?
3.Jak oceniacie rozdział? Skala 1-10
4. O kim cały czas rozmawiają władcy?
Pozdrawiam.